“CHALLENGE – POWRÓT DO ŻYCIA” – Stasiu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

“CHALLENGE – POWRÓT DO ŻYCIA” –  Stasiu                                                                             

maj 2015r.

Stanisław to prawdziwy cud Boży. Na ulicę trafił nie z powodu nałogu, bo kiedy miał siły pracował, ale niestety sam niezbyt sobie radził, a proste formalności to dla niego wyzwanie ponad jego wyobrażenia. Kiedy przyjechał do Winiarczykówki w marcu 2014r., a właściwie przywiozła go karetka, nie chodził, był bardzo wychudzony, szary i zupełnie bez życia. Przez pierwsze tygodnie praktycznie nie był wstanie ruszyć się z łóżka. Trudno było się  z nim porozumieć. Na każde pytanie odpowiadał jednym i tym samym słowem „tak”. Ponieważ był bezdomny, nie miał żadnej rodziny, a jego stan zdrowia bardzo się pogorszył, po leczeniu szpitalnym nie miał gdzie wrócić, a na miejsce w specjalistycznych placówkach jednak sporo się czeka, poproszono nas by mógł u nas spędzić ten czas oczekiwania. W takim stanie zdrowia na ulicy nie przeżyłby tygodnia.

Gdy Stasiu przyjechał do Winiarczykowki opiekował się nim Jasiu, po kilku tygodniach  opiekę przejął Adam. Dziś są jak dziadek i wnuczek. Jeden i drugi zyskał bliską sobie osobę. A Stanisław mieszka u nas już rok i nie jest  tą samą osobą. W  Winiarczykówce usłyszał, że dla Pana Boga jest kimś cennym, a Pan Jezus ma o niego staranie. Uwierzył, że może jeszcze wiele w swoim życiu. Boże uzdrowienie objawia się w życiu Stanisława niesamowicie. Stasiu dziś chodzi, jest pogodnym starszym panem, który ma poczucie humoru, lubi się uśmiechać. Bierze dział we wszystkich zajęciach. Potrafi udzielić trafnych informacji niejednej młodszej osobie. Chętnie angażuje się w życie Domu. Wziął również udział w projekcie „Challenge – powrót do życia”.

 

Przeczytajcie wypowiedź Staszka lat 80:

„Nie wiem jak długo jestem bezdomny. Mieszkałem w Kętach, nie mam rodziny. Rodzina poumierała i dlatego byłem sam… byli rodzice, bracia i siostra, chyba umarli albo nie wiem gdzie są…

Przed przyjściem tutaj to robiłem  u takiego człowieka, miał auto to my jeździli, pracowali, ja tam spałem, jeść mi dawał i czasem na to piwo my tam poszli. Był oszustem, niewiele płacił, liczył tylko siebie więcej nic. Zachorowałem to się mnie pozbył, nawet się nie spytał co się stało, gdzie pójdę, przykro mi, że się mnie tak pozbył. Byłem tam ze dwa lata, albo więcej …

Zanim tu trafiłem byłem w Oświęcimiu w szpitalu, rozmawiałem z taka panią która tam też leżała i dała mi taką kartkę, wizytówkę… później jakiś facet przyszedł do mnie i pytał czy chce iść do takiego Domu. Obcy ludzie  pomogli… w szpitalu lekarze powiedzieli tak, że „musicie go wziąć bo on nie ma gdzie iść” i zabrali mnie…

Dobrze się tu czuje, fajni ludzie są wszyscy… Janusz jest fajny, Bogusia jest fajna, chłopcy ich dzieci małe też. Tu wszystko jest elegancko, chłopcy to tu są w pokoju obok ci lokatorzy też fajni i wszyscy. Adam on tu ze mną mieszka i pomaga mi.  Poza tym to wszystko jest w porządku, chce tu być…  ważny jest dla mnie Bóg i czytam Pismo Święte… Cieszę się. że tutaj jestem… chciałbym podziękować, przede wszystkim Bogu…i żeby już było dobrze wszystko… czuje się tutaj dobrze. Tu jest bardzo dobrze, bardzo fajnie… wszyscy tu są fajni ludzie, rozumieją… ludzie uczciwi…”.

 

Poznając historię Stasia nasuwa się na myśl historia o rozgwiazdach porozrzucanych na plaży i człowieku, który po kolei ratował kolejne wkładając je do morza. Ktoś zapytał się go dla czego to robi przecież, nie uratuje ich wszystkich, i to jego działanie nie ma za bardzo sensu. Człowiek ów odpowiedział pytającemu: że dla tej jednej, którą właśnie uratował ma to ogromne znaczenie. Tak jest i w przypadku Stasia….. Można by się zastanowić może lepiej pomagać dzieciom, lub młodym ludziom, przed którymi jeszcze perspektywy, ale starszym, z dużymi deficytami  praktycznie w każdej dziedzinie życia…. Jednak dla Stasia ma to ogromne znaczenie…..

Dla nas to prawdziwy cud Bożego działania. I tylko żałujemy, że nie mamy porządnych zdjęć Stasia z tych jego pierwszych dni w naszym Domu, by móc zobaczyć tę zmianę.